Singapore

W drodze powrotnej z Australii zaplanowałam kilka dni w Singaporze. Skoro tu mam przesiadkę, to grzechem byłoby nie zobaczyć tej biznesowej mekki, największego centrum finansowego i portu na świecie. Państwa-miasta, które leży na południowym krańcu Półwyspu Malajskiego, założonego przez Brytyjczyków, gdzie obowiązuje ruch lewostronny i swobodnie można porozumieć się w języku angielskim. Miasta, które znane jest z niesamowitej architektury, drapaczy chmur i  słynnych ogrodów botanicznych – Gardens by the Bay.

Miasto Lwa

To druga nazwa pochodząca od słów Singa(Miasto) Pura(Lew), która czasami jest stosowana, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Czy na Was też zrobi? Mam taką nadzieję, więc zapraszam Was do wędrówki po Singaporze. Zwiedzanie zaczynamy od słynnych ogrodów botanicznych:

Gardens By The Bay

Futurystyczne ogrody i atrakcja nr 1 we wszystkich turystycznych przewodnikach po Singaporze. Ogrody zajmują ponad 100 hektarów powierzchni, dzięki czemu tworzą ogromy ocean zieleni. Ja miałam to szczęście, że mogłam je codziennie oglądać z mojego tarasu. Za każdym razem robiły to samo, kosmiczne wrażenie. Czym się charakteryzują? W bujną, piękną roślinność są wplecione ogromne, metalowe konstrukcje, przypominające drzewa Supertree(dla mnie kwiaty), obrośnięte zielenią, pomiędzy którymi za dodatkową opłatą, można chodzić po kładce i poczuć się jak w filmie Avatar. Wieczorem, te metalowe konstrukcje rozbłyskują różnokolorowymi lampkami i rozpoczyna się niesamowity spektakl światła i dźwięku – to trzeba zobaczyć.

W ogrodach znajdują się jeszcze dwie atrakcje: Cloud ForestFlower Dome. Wielkie pawilony – szklarnie. Niestety obie atrakcje płatne i nie tanie, ale ponoć warto, więc wchodzę. Pierwsza zdecydowanie warta zobaczenia. Już na dzień dobry, widzimy imponującą konstrukcję, ścianę zieleni przypominającą olbrzymi las deszczowy z wodospadem. Spadająca woda rozbryzguje się tworząc wodną mgiełkę. Jest tutaj dość chłodno, no i oczywiście wilgotno. Wokół całej metalowo-szklanej kompozycji rozciągają się pomosty, którymi można wędrować w górę  lub w dół, podziwiać rośliny i oczywiście wodospad z bliska. Wspaniałe przeżycie! Kolejny szklany pawilon wypełniony jest drzewami z różnych stron świata. W Flower Dome możemy podziwiać mini ogrody, które mają nam przybliżyć roślinność jaka występuję np. w Japonii czy Meksyku. Szczerze, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Po kilku godzinach spędzonych w Gardens By The Bay wracam do hotelu, aby odetchnąć od 40 stopniowego upału ufff

Marina Bay Sands

Hotel, który również jest atrakcją turystyczną. Jego ciekawa budowla często pojawia się na pocztówkach z Sinagporu. Dlaczego? Patrząc na niego widzimy trzy wieże i dach przypominający zawieszoną łódkę na ich szczycie. A na dachu znajduje się słynny Infinity Pool(niekończący się basen), który nie ma krawędzi i jest najwyżej położonym basenem na świecie. Z atrakcji tej  niestety korzystać mogą tylko goście hotelowi. Ale nie będąc gościem można skorzystać z restauracji, barów czy tarasu widokowego, które znajdują się na szczycie budynku, skąd można podziwiać piękną panoramę miasta i ogrody botaniczne. Wieczorami odbywa się z hotelu pokaz wodno-laserowy z muzyką klasyczną w tle, wiec warto go zobaczyć. Przyznam, że pobyt w tym hotelu będzie dla mnie niezapomnianym doświadczeniem.

Wokół Marina Bay Sands znajduje się budynek The Esplanade Theaters, którego kopuła przypomina wyglądem duriana (nazywanego „królem owoców”) oraz budynek ArtScience Museum, mający swoim kształtem nawiązywać do kwiatu lotosu. Stąd już tylko kilka kroków dzieli nas od nowego mostu Jubilee Bridge, prowadzącego do Merlion Park. Głównym punktem parku jest figura przedstawiająca Merliona– posąg z ciałem ryby i głową lwa, symbol Singaporu.

Chinatown

Singapur, to miasto wielu religii i kultur. Będąc tu koniecznie należy wybrać się do dzielnicy Chinatown. To jedna z najstarszych części miasta obfitująca w chińskie świątynie i charakterystyczną dla tej kultury architekturę. Jest bardzo blisko dzielnicy finansowej, więc wystarczy kilkuminutowy spacer, żeby tu dotrzeć. Dodatkowo, jest to miejsce, w którym znajdziemy mnóstwo restauracji, kafejek które kiedy tylko temperatura spadnie np. do 30 stopni, tłumnie zapełniają się zarówno społecznością lokalną jak i turystami. Warto tu przyjechać, pochodzić, dobrze zjeść i miło spędzić wieczór.

Little India

Niska zabudowa, kolorowe domki, kobiety ubrane w różnobarwne sari i wszędzie unoszący się zapach kadzideł, imbiru, kolendry i curry(chwilami przytłaczający). Tak w skrócie wygląda dzielnica indyjska. Tu również znajduje się Sri Veeramakaliamman, jedna z najstarszych świątyń hinduskich w Singapurze (1881 r.), poświęcona bogini Kali, która dawała nadzieję imigrantom, przybywającym do obcego, nieznanego Singaporu. Warto tu było przyjść i poczuć choć trochę namiastkę tej kultury.

Chcąc się oderwać od zgiełku miasta i odpocząć wybrałam się na wyspę:

Sentosa

Możliwości dojazdu na wyspę jest wiele, ja wybrałam kolejkę linową i uważam, że był to strzał w dziesiątkę. Jadąc kolejką z góry widzimy główne atrakcje jakie na nas tu czekają: Resorts World Sentosa – jest to resort w ramach którego są kasyna, Universal StudiosAdventure Cove Water Park, S.E.A. Aquarium, hotele, muzea, parki, restauracje, baseny, galerie.. itp. Znajduje się tu również drugi posąg Merliona, z którym koniecznie należy zrobić sobie selfie. Atrakcji tu nie brakuje. Istne miasto w mieście! Na wyspie jest wiele ciekawych miejsc, chociaż ciężko tu o zabytki światowej klasy. Przyjeżdżając tutaj trzeba po prostu nastawić się na inny rodzaj rozrywki, który nie każdego może interesować. Mnie się podobało:) A złapana chwila oddechu na jednej z tutejszych plaży z błękitną, lazurową wodą i gorącym, delikatnym piaskiem pozwoliła totalnie się zrelaksować.

Będąc w Mieście Lwa warto również zobaczyć Clarke QuayBoat Quay. To piękne miejsce, które głównie polecam odwiedzić wieczorem. Wzdłuż rzeki zobaczymy liczne restauracje, bary, kawiarnie, pięknie oświetlone mosty i co chwilę przepływające łodzie, pełne turystów.

Orchard Road to z kolei najpopularniejsza i największa atrakcja dla zakupoholików;) Ulica zapełniona wieloma centrami handlowymi i najdroższymi butikami na świecie. Jednym słowem: zakupowe szaleństwo. Tu mamy wszystko!

W Mieście Lwa, z jednej strony mamy nowoczesność a z drugiej tradycję. Pomieszanie różnych kultur i religii, które w harmonii ze sobą egzystują. Miasto też wielu sprzeczności, gdzie widzimy ogromny postęp ekonomiczny, zaawansowane technologie, ale też bardzo surowe prawo.  Obowiązuje tu nadal chłosta i kara śmierci, chociażby za posiadanie narkotyków czy korupcję. Jest jednak w tym mieście coś, co urzeka, zachwyca i przyciąga. Czy jest to wielokulturowość, przeplatanie się tradycji z nowoczesnością w pełnym tego słowa znaczeniu, starego z innowacyjnością? Nie wiem. Wiem tylko jedno, warto było tu przyjechać, poczuć inność tego miejsca i przekonać się na własną skórę o jego wyjątkowości:)

Ja w środku nowoczesnej rzeźby w centrum miasta.